|
include "news/news.php"; ?>
Szeregowiec Ryan
Zaczyna się niesamowicie... "Niesamowicie" to za mało powiedziane: wciska
widza w fotel i nie pozwala oderwać oczu nawet na chwilę. Co najmniej
trzęsienie ziemi "na żywo".
Wojna. Tutaj: atak na Normandię. Dzień "D". Operacja "Overlord". Wojska
sił alianckich w czerwcu 1944 roku otwierają drugi front, aby przez niego
opanować Francję, wyprzeć stamtąd hitlerowców, zdobyć w końcu Berlin i
ukarać Hitlera, który wojnę zaczął.
Film rozpoczyna półgodzinna sekwencja zdobywania przez żołnierzy
alianckich plaży Omaha. Scena ta bezapelacyjnie zapisała się natychmiastowo
do historii kina. Bo czyż kiedykolwiek mogliśmy oglądać w kinie coś
bardziej autentycznego, tak porażającego naturalizmem jak te pierwsze 30
minut filmu? Szczerze przyznam się, że pójście na wojnę zawsze wydawało się
mi sprawą może nie tak pilną (do wojska nigdy się nie garnąłem), ale i nie
błachą; "bycie" na wojnie ani mnie nie straszyło, ani żadnych dreszczy czy
to pozytywnych czy negatywnych na plecach nie miałem. Jednak ta hiperrealna
wizja jaką zafundował Spielberg najprościej mówiąć przeraziła mnie. Krew,
trupy, hałas, ogólnie: bezsens wojny jako takiej. CHAOS.
Żołnierze modlą się w pośpiechu tuż przed wysiadką ze statku wiozącego ich
na prawie pewną śmierć. Wrota otwieraja się, zrazu zaskakuje ich świst kul
niemieckich. Wpadają do wody, która bardzo szybko z błekitu zamienia się w
czerwień. Wszyscy przerażeni wbiegają jak najszybciej na plażę, tam próbują
chronić się za metalowymi prętami. Strzelają na oślep, na oślep biegną
przed siebie. Jeden traci nogę i w amoku nie może w to uwierzyć, drugi
zdejmuje hełm, co oczywiście powoduje skutki śmiertelne. Lekarze (jednak
są) miatają się wśród rannych, dają zastrzyki morfiny wszystkim którzy choć
jeszcze dychają, ale to tylko chyba z litości. Ale też się wściekają, bo
nikogo uratować nie mogą. Wojna jest bezlitosna...
Po akcji widać tysiące zwłok na plaży. Morze jest pełne krwii. Mnie ta
wizja przeraziła. Bo to nawet nie wizja, nie ma miejsca tutaj na
wizjonerstwo. Mniemać można, iż wojna taka JEST.
Jednak treść filmu Spielberga oscyluje wokół
pewnego szeregowca o imieniu Ryan. Jest on jedynym, który jeszcze żyje i
pochodzi z rodziny Ryanów. Wszyscy jego bracia zginęli. Notable polityki
amerykańskiej litują się nad biedną matką szeregowca i planuja misję
ratunkową.
Niektórzy z tych, którzy przeżyli koszmar ataku na plażę Omaha, mają
właśnie takie zadanie: uratować szeregowca Ryana. Za wszelką cenę.
Oddziałem ratunkowym dowodzić ma kapitan Miller, który zabiera ze sobą
siedmioro ludzi. Niektórzy już od dawna obarczeni jarzmem wojennym
(sierżant Horvath w pewnym momencie nabiera do puszki ziemi z plaży na
której walczył i chowa ją do plecaka gdzie już znajduję się kilka innych
puszek: z Afryki, z Azji, z południa Europy), inni nawet udziału w walce
nie brali (jak kapral Upham, który ma jedynie być tłumaczem).
Miller (w tej roli jak zawsze dobry Tom Hanks) przed wojną był
nauczycielem. Teraz jednak wojna zamknęła mu usta i zabiła wrażliwość. Jest
człowiekiem enigmatycznym i tajemniczym. Wyrusza wraz z grupką kilku osób
na ratunek człowieka, którego żaden z nich nie zna. Kłopot też w tym, iż
jaki jest sens wysyłać 7 by ratować 1?
Wszyscy mogą
zginąć. Nawet gdyby tylko dwóch zginęło to
jednak przeliczając to ekonomicznie (wiem, że to głupie) jest nieopłacalne.
O tym wiedzą nasi bohaterowie i zadają wciąż pytania o sens takiej
wyprawy...
Ryan gdzieś tam jest. Akcja jest liniowa, bohaterowie zmierzają prosto
do celu (lecz nie bez komplikacji).
Nie wiem co to jest wojna. I myślę, że nikt nie może tego wiedzieć
dopóki się nie doświadczy dosłownego "obcowania" z rzeczywistością wojenną.
Ja nawet nie chcę wiedzieć czym jest wojna! Spielberg funduje jednak obraz
wojny, która przytłacza i jednak nie daje nadziei na lepsze, a przynajmniej
nie daje poczucia sensu (doskonałe zdjęcia Kamińskiego!!! Obraz jest jakby
brudny, kamera jest między żołnierzami). Miller w czasie walki "gubi" się
na moment, jakby zamykał oczy i śnił koszmar
na jawie. Widzi ludzi, którzy szaleńczo zabijają się, giną, miotają w
chaosie. Wizja wojny jako koszmaru. Daleko tutaj od lukrowanego obrazu
wojny z filmów z lat np. 50 gdzie dzielny, amerykański zawadiaka dostaje
się do niewoli i bawi się z tymi, którzy go niewolą ("Most na rzece Kwai");
brak u Spielberga "wojenki", jest za to WOJNA. Reżyser często w wywiadach
powtarzał: "Starałem się być brutalnie szczerym, na ile tylko to było
możliwe". Rzeczywiście jest brutalnie, bo jest autentycznie.
Jedyny
zarzut jaki można postawić temu filmowi to jednak to, że to produkcja
amerykańska, hollywoodzka. Amerykanie lubują się w patosie, gigantomanii.
Oczywiście w filmie jest tego uzasadnienie. Wciąż widnieje nam jednak przed
oczyma flaga z gwiazdami i pasami, która przypomina o amerykańskich
chłopcach, którzy tam gdzieś ginęli za wolność i demokrację. Nie ma tutaj
miejsca na anonimowość, która byłaby wskazana. Honor i odwaga zwyciężają,
ale czy tak byłoby na prawdę? Czy amerykańscy politycy tak dbają o
jednostki, że aż poświęcają kilku ludzi? Jak dla mnie to nie jest
autentyczne, a jedynie pełne patosu i zadęcia do jakiego niejednokrotnie
przyzwyczajali Amerykanie. Staruszek idzie sobie przez cmentarz, idzie,
idzie, smutek w oczach, rodzina zatrzymuje się, on idzie dalej,
wielopokoleniowa rodzinka obejmuje się... Taki to słodki obrazek. A na
horyzoncie trzepocząca na wietrze flaga...
Co by nie mówić jednak: na wojnę nigdy nie pójdę. Ucieknę do Argentyny,
jak Gombrowicz (a to dobry przykład). Do takiej mojej odważnej decyzji
przyczynił się między innymi autentyzm tego obrazu. Wojna nie ma sensu.
Warto obejrzeć. Naprawdę warto. Pozycja obowiązkowa dla każdego.
SZEREGOWIEC
RYAN (Saving Private Ryan)
USA 1998
premiera: 11.09.98
premiera w USA: 24.07.98
czas: 162 min.
reżyseria: Steven Spielberg
scenariusz: Robert Rodat
muzyka: John Williams
zdjęcia: Janusz Kamiński
scenograf: Tom Sanders
kostiumy: Joanna Johnston
montaż: Michael Kahn
koordynacja pracy kaskaderów: Simon Crane
efekty specjalne: Neil Corbould
militaria: Dale Dye
obsada:
Tom Hanks jako kapitan John Miller
Matt Damon jako szeregowiec James Francis Ryan
Tom Sizemore
Jeremy Davies jako Timothy E. Upham
Paul Giamatti jako sierżant Hill
Dennis Farina jako podpułkownik Anderson
Ted Danson
Giovanni Ribisi jako Irwin Wade
Adam Goldberg
Barry Pepper
Edward Burns jako szeregowiec Richard Reiben
autor tekstu:
Rafał Oświeciński - DESJUDI
http://www.film.org.pl/prace/ryan.html
Ciekawostki dotyczące
filmu oraz wpadki
Wioska w końcowych
scenach filmu była od podstaw zbudowana w Los Angeles, gdyż Spielberg
nie mógł znaleźć niczego odpowiedniego w Europie. Zajęło to 5 tygodni.
Telefoniczny sznur w
domu na farmie Ryana jest zwinięty. Sznury telefoniczne w 1944 były
proste.
Żaden z mundurów
użytych w filmie nie był prawdziwy. Joanna Johnston, projektantka
musiała uszyć ich ponad 3000. Na potrzeby filmu zrobiono również 2000
par butów tego samego wzoru.
W jednej ze scen
Caparzo poucza Uphama, by nie salutował kapitanowi Millerowi (Tom Hanks),
gdyż to wskazuje dowódcę i ułatwia wrogom natrafienie na ważny cel.
Podobnie strofowany jest Forrest Gump (Tom Hanks) przez porucznika Dana.
Otwierająca film scena
lądowania wojsk na plaży w Normandii zajęła 10 miejsce w rankingu
zorganizowanym przez stronę www.yell.com na 10 najlepszych scen wszech
czasów (2001).
Kiedy oddział kapitana
Millera opuszcza punkt lądowania spadochroniarza. Jest ujęcie pokazujące
ich idących przez pole. Widać ośmiu ludzi jednak powinno być ich już
tylko siedmiu, ponieważ Caparzo został już zabity.
Zebranie broni do filmu
zajęło 3 miesiące. Karabinów na "ślepaki" było 500, reszta została
wykonana z gumy.
W scenie lądowania na
plaży amunicja żołnierzy została wykonana z drewna, gdyż metal był zbyt
ciężki.
Gdy niemiecki żołnierz
sztyletuje Mellisha mówi: "Gib' auf, du hast keine Chance! Lass' uns ein
Ende machen es ist so viel leichter fur dich!", co oznacza: "Poddaj się,
nie masz najmniejszych szans! Zakończmy to tutaj, tak będzie dla ciebie
łatwiej!" Słowa te zostały wypowiedziane z austryjackim akcentem.
Dwóch żołnierzy, którzy
próbowali się poddać, mówiło po czesku. Oto ich słowa: "Proszę nie
zabijajcie mnie, nie jestem Niemcem, jestem Czechem. nikogo nie zabiłem.
Jestem Czechem."
Należeli oni do tzw. "wschodniego batalionu", którzy Niemcy tworzyli z
pojmanych Słowian, przede wszystkim Czechów i Polaków.
Opowieść Jamesa Ryana (Matt
Damon) o szpiegowaniu brata i jego bardzo brzydkiej dziewczyny została
wymyślona przez samego aktora. Spodobała się ona Spielbergowi tak
bardzo, że reżyser pozostawił ją w filmie.
Scena, w której snajper
trafia w lunetę innego snajpera została zaczerpnięta z prawdziwej
historii żołnierza marine z Vietnamu, Carlosa Hathcocka, który trafił w
lunetę żołnierza Vietcongu.
Steven Spielberg
rozważał zaangażowanie Matta Damon do filmu po obejrzeniu "Szalonej
odwagi" (1996), ale reżyser stwierdził, że aktor jest zbyt wychudzony.
Do zmiany zdania Spielberga przyczynił się dopiero Robin Williams, który
przedstawił sobie obu panów na planie "Buntownika z wyboru" (1997).
List Abrahama Lincolna
do pani Bixby przedstawiony w filmie różnił się od oryginału. Tylko
dwóch z jej synów zginęło: sierżant Charles Bixby w bitwie o
Fredericksburg w 1863 i szeregowiec Charles Bixby w Petersburgu w stanie
Virginia w roku następnym.
Dwaj pozostali synowie: szeregowcy George i Edward Bixby zdezerterowali,
a ostatni - kapral Henry Bixby, został pojmany, a następnie uwolniony
dzięki wymianie jeńców.
Pani Bixby po prostu okłamała Departament Wojny co do liczby poległych
dzieci.
Co więcej, listu tego nie napisał sam Abraham Lincoln, ale jego
sekretarz - John Hay.
Znalazł się na 6
miejscu najlepszych filmów akcji wydanych na DVD w rankingu czytelników
amerykańskiego magazynu "Men's Journal" (2004).
Imiona, które Rieben
odczytuje z nieśmiertelników, to imiona przyjacieli Edwarda Burnsa.
W 2005 roku zajął 1
miejsce w rankingu brytyjskiej stacji telewizyjnej Channel 4 na
najlepszy film wojenny wszech czasów.
Rola Caparzo została
napisana specjalnie dla Vina Diesela, po tym jak Steven Spielberg
zobaczył niektóre z jego wcześniejszych filmów.
Amerykańskie lokalne
stacje telewizyjne wchodzące w skład ABC uznały, że film jest zbyt
wulgarny, aby wyemitować go w telewizji z okazji Dnia Weterana.
Wystraszyły się ewentualnych kar finansowych, jakie mogłaby nałożyć na
nie Federalna Komisja Łączności.
Piosenka Edith Piaf "C'etait
Une Histoire D'Amour" była jedna z dwóch piosenek słuchanych przez
kompanię Kapitana Millera kiedy oczekiwali na atak niemickich wojsk we
francuskiej wiosce Ramelle.
Scena oblężenia Ramelle
była kręcona na nieużywanym lotnisku w Hatfield w Anglii. Natomiast
broniony most stoi do dzisiaj i łączy brzegi wykopanego specjalnie na
potrzeby filmu kanału.
W Hatfield kręcono także sceny walk w wiosce Neuville-au-Plain, lecz
bardzo przykładano się do robienia ich z innego punktu widzenia.
Scena, w której Tom
Hanks mówi o tym, co będzie robił po powrocie do domu, w scenariuszu
jest znacznie dłuższa. Jednak aktor stwierdził, że jego postać nie musi
mówić tyle o sobie, pomysł przedstawił Spielbergowi, a ten się zgodził.
Rolę szeregowca Ryana
początkowo proponowana była Edwardowi Nortonowi. On jednak odrzucił
propozycję.
W epizodzie pojawia się
autor zdjęć, Janusz Kamiński, jako dokumentalista.
24 lutego 2005 roku
film zajął 9 miejsce w notowaniach Digital Dreem Door’s w kategorii
najlepszy film lat dziewięćdziesiątych.
Scena zaczynająca i
kończąca film - powiewająca amerykańska flaga, przez którą prześwituje
słońce, to zapożyczenie z filmu "Tag der Freiheit - Unsere Wehrmacht"
(1935) w reżyserii Leni Riefenstahl, w którym widać było jednak flagę
nazistowską.
Znalazł się na 20
miejscu w plebiscycie przeprowadzonym przez magazyn "Empire" na
najlepszy film w historii kina (2001).
Plan zdjęciowy
przeniesiono z Wielkiej Brytanii do Irlandii, gdy brytyjski Minister
Obrony odmówił zatrudnienia tak dużej ilości żołnierzy jako statystów.
Irlandczycy "dostarczyli" 250 ludzi na plan - była to zbitka armii
rezerwowej i marynarki. Zagrali oni żołnierzy podczas sceny lądowania.
Reżyser Steven
Spielberg zmniejszył nasycenie taśmy filmowej o 60%. Proces ten nazywa
się ENR.
Dwa niemieckie czołgi
typu Tygrys użyte w filmie to w rzeczywistości rosyjskie T-34,
zmodyfikowane, aby bardziej przypominały Tygrysy.
Podczas podróży
oddziału nocą blyski i huki odległych eksplozji są w tym samym czasie.
Ale przecież dzwięk eksplozji z odległości jednej milii powinien być
usłyszany jakieś 5 sekund od błysku. (Jak wiadomo dzwięk jest wolniejszy
od światła).
Kiedy Jackson jest w
baszcie w Neuville oddaje siedem lub więcej strzałów z Springlfield 1903
bez ponownego nabijania, jednak ta broń mieści tylko 5 pocisków.
www.filmweb.pl
|
|